Cokolwiek w świecie jest, wszystko marność, Choćby mnie królewska doszła godność, Wszystko zginie, świat przeminie, Króla i Cesarza śmierć nie minie.
Nie masz już sławnego Cycerona, Nie masz Absaloma i Samsona; Ich to sława przykład dawa, że wszystko na świecie śmierci strawa.
Bym miał mądrość króla Salomona, Bym też był tak piękny jak Helena, Piękność owa, mądra głowa Od śmierci żadnego nie zachowa.
Choćbym się w cielesnej kochał krasie, I ona się w szpetność zmieni w czasie; Ach! niestała piękność ciała Wczoraj się świeciła, dziś spróchniała.
Zmieni się cielesna, śliczna barwa, Będzie z niéj plugawa śmierci larwa, A z pięknego nic brzydszego Nie masz nad człowieka umarłego.
Ten, co cię za życia umiłował, Ręce twoje mile, twarz całował, Już z daleka nos zatyka, Twarz, oczy odwraca, precz ucieka.
Bym nad wszystkich ludzi był bogaty Drogie z srebra, złota nosił szaty, Ze wszystkiego kosztownego Śmierć mnie ogołoci mizernego.
Najlepiej, zaprawdę, Bogu służyć, Chcąc w niebie stałego dobra użyć; Niesłychane, nieprzebrane W niebiesiech radości zgotowane.
Już ci dziękuję małżonko moja (Już ci, już dziękuję, małżonku mój), Jezus niech będzie pociecha twoja (Pan Jezus niech będzie Opiekun twój), Za posługi, i usługi, Któreś mi czyniła (Które żeś mi czynił) przez czas długi.
I was, me dziatki, Bogu oddaję, Na zawsze się z wami tu rozstaję, Pomagajcie modlitwami Oraz przy Mszy świętéj błaganiami.
Żegnam cię, mój świecie wesoły, już idę w śmiertelne popioły. Rwie się życia przędza, śmierć mnie w grób zapędza. Bije pierwsza godzina.
Żegnam Was, rodzice kochani, znajomi krewni i poddani. Za łaskę dziękuję, z opieki kwituję. Bije druga godzina.
Żegnam Was, mili przyjaciele, mnie pod głaz czas grobowy ściele. Już śmiertelne oczy sen wieczny zamroczy. Bije trzecia godzina.
Żegnam Was, królowie, książęta, cieszcie się w swem szczęściu panięta. Ja służyć nie mogę, wybieram się w drogę. Bije czwarta godzina.
Żegnam Was, mitry i korony, czekajcie swoich rządców, trony, ja w progi grobowe zniżać muszę głowę. Bije piąta godzina.
Żegnam Was, pozostali słudzy, tak moi, jako też i drudzy. Idę w śmierci ślady bez waszej parady. Bije szósta godzina.
Żegnam was, przepyszne pokoje, już w wasze nie wejde podwoje. Już czas mej żałobie dał gabinet w grobie. Bije siódma godzina.
Żegnam was, pozostałe stroje, już o was bynajmniej nie stoję. Mól – będzie posłanie, robak – kołdrą stanie. Bije ósma godzina.
Żegnam was, wszystkie elementa: żywioły, powietrze, ptaszęta. Już was nie zobaczę, w dół grobowy skaczę. Bije dziewiąta godzina.
Żegnam was, niebieskie planety, do swojej musze dążyć mety, innym przyświęcajcie, mnie dokonać dajcie. Bije dziesiąta godzina.
Żegnam was, najmilsze zabawy, wewnętrzne powierzchowne sprawy. Już nie wolno będzie jeść, pić na urzędzie. Bije jedenasta godzina.
Żegnam was, godziny minione momenta i dni upłynione. Już zegar wychodzi, indeks nie zawodzi, do wiecznego spania śmierć duszę wygania. Bije dwunasta godzina.
W niektórych rejonach w zwrotce jedenastej: Żegnam was godziny cukrowe Momenta i dni kanarowe