Już idę do grobu smutnego, ciemnego,
Gdzie będę spoczywać aż do dnia sądnego,
Gdzie możni królowie swe kości składają,
Książęta, panowie, w proch się obracają
W tę podróż odchodzę, nie biorę nic z sobą,
W postaci okrytej śmiertelną żałobą,
Tylko cztery deski, licha biała szmata,
Toć cała wysługa mizernego świata
Już słońce, księżyc świecić mi przestaną;
Robactwo, zgnilizna, te przy mnie zostaną.
Gdzie mądry Salomon podział się z mądrością?
Gdzie Krezus, Aswerus z swoja wspaniałością
Gdzie Samson tak silny. Gdzie mężna Judyta?
Gdzie mocny Herkules? Niech się kto chce, pyta!
W jaskiniach pod ziemią śmierć wszystkich ukryła;
Toć samo dziś ze mną nędznym uczyniła
Już od was odchodzę i żegnam się z wami,
Ojcze, matko, razem z bracią i siostrami;
Żegnam się z córkami, syny, pasierbami,
Z całą familiją i przyjaciołami
Żegnam się z tobą, małżonku (o) kochany (a),
Dziękuję żeś był (a) w życiu mem wybrany (a);
Ja cię tu oddaje boskiej opatrzności,
A sam już odchodzę do strasznej wieczności
Żegnam się dziś z wami, wy zdrowi zostańcie,
A o duszy mojej nie zapominajcie
Łaskawym się sąsiadom dziękuję stokrotnie,
Że tu na mój pogrzeb przybyli ochotnie
Niech wszystkim Bóg płaci zdrowiem i fortuną
Nagradza i wspiera niebieską koroną.
Otrzyjcie łzy z oczów, utajcie żałości,
Życzcie mi pokoju w niebieskiej światłości