Z tamtej strony za Warszawą, ozenił się wróbel z kawą Wsyćkich ptasków zaprosili, o sowie zabacyli. Sowica się dowiedziała, za wesele przyleciała. Siadła sobie na przypiecki, kazała grac po niemiecku. Pojon ci ją wróbel w toniec, wyłomał ij średni palec. Jak ty tańcys, opentańce! Wyłomas mi syćkie palce.
Jużem dość pracował dla ciebie, człowiecze, trzydzieści trzy lata na tym nędznym świecie; pójdę, pójdę do Jerozolimy; co o Mnie pisano, to wszystko wykonam.
Już dobiega końca Me pielgrzymowanie, już teraz zawieram Moje nauczanie, już chcę sprawę zbawienia dokonać, idźcie, ucznie Moi, wieczerzę gotować.
Jeszcze ja raz z wami do stołu usiędę, chleb w Ciało, wino w Krew Mą własną przemienię, na pamiątkę Mego umęczenia, zakład wam zostawię Mego rozłączenia.
Gdzie się obrócić mam? Już Mnie Judasz wydał, Mój własny apostoł wrogów na Mnie zwołał. Pójdę Bogu w Ogrójcu się modlić, gdzie dla cię, człowiecze, krwią się będę pocić.
Zła rota pachołków już Mnie pochwyciła, gdzie je Judaszowa chciwość przywabiła. Już w powrozy okrutnie Mnie wiążą, po ziemi Mnie włóczą, o nią uderzają.
Jużci Mnie przywiedli do sądu Annasza, odtąd Mnie powiodą aż do Kaifasza; tam Mnie sądzą, a niesprawiedliwie, tam Mnie uderzają w policzek zelżywie.
Fałszywi świadkowie przed Piłatem świadczą Jażem zwodzicielem wszyscy na mnie świadczą A popatrzże juz krew wszędy ciecze Z wielu tysięcy ran dla ciebie człowiecze.
W koronę cierniową już Mnie przystroili, którą Mi gwałtownie na głowę wtłoczyli. Na Piłata wszyscy już wołają: „Krzyżuj, ukrzyżuj Go!” strasznie powtarzają.
Króla chwały na śmierć wiodą ostatecznie. Duszo, ty nad Zbawcą miej litość serdecznie! Patrz, jak nogi pod Nim się słaniają, że już nie może iść, kaci popychają.
Krzyż na Mnie włożyli, na nim Mnie położą mordercy okrutni, gwoźdźmi Mnie przerażą. Ręce nogi obie wyciągnione, i tak ciało z krzyżem w górę podniesione.
Już wiszę na krzyżu i w boleściach wołam A swą matkę miłą pocieszyć nie zdołam Widzi jak mnie zimny grot przeszywa Jak woda krew z serca mego w kroplach spływa.
Jużem dla twej umarł, człowiecze, miłości. Patrz, jak wielkie Matka Moja ma żałości: piastuje Mnie po śmierci na łonie, łzami swymi zlewa Moje martwe skronie.
Przy onej dolinie, w Judzkiej krainie, * Gdyśmy paśli owce w gęstej krzewinie: * Aż tu z prędka Aniołkowie * Krzyczą: bieżcie pastuszkowie * Do Betleem.
Witać Zbawiciela dziś zrodzonego, * Na zimnie w stajence położonego; * Służy Mu tam osieł z wołem, * Zagrzewając Pana społem * Chu chu, chu chu.
Ja siedząc na budzie, z wielkiego strachu * Zleciałem na ziemię z samego dachu; * Którzy byli tam Anieli, * Zaraz się ze mnie na śmiali, * Do rozpuku.
Dźwiglić mnie z ziemi owi Anieli, * Aż mi skołatali koźlę w kobieli: * Wstań nieboże, Bóg pomoże, * Wstań Michale. Ale, ale * Bok mnie boli.
Porwałem się przecie z pomocą Bożą; * Pobiegłem do braci co siano wożą: * Powiadając swą przygodę, * Oni ze mną poszli w drogę * Do Betleem.
Kuba biegł do trzody, schwytał owieczkę; * Tomek wziął mleka dzban, Jan kukiełeczkę; * A ja z budy wziąwszy dudy, * Choć nie mogę, biegnę w drogę * Za drugimi.
Przyszliśmy do szopki, aż Panieneczka, * Piastuje Dziecinę, jak Aniołeczka: * My Mu dali swe ofiary, * Co kto może, przyjmij Boże * Utajony.
Dziecina przyjmując mruga oczkami, * Skazuje na dudki paluszeczkami: * Zagrać Panu chętnie trzeba, * On nam da zapłatę z nieba * Nieprzeżytą.
Zagraliśmy skoczno, aż Józef stary * Nie mogąc się wstrzymać, skacze bez miary: * Nuże Grzelo, nuże Wachu, * Nuż Ambroży, nuże Stachu, * Nuże w duszy, nu.
Zatrzęsła się z nami cała stajenka, * Cieszyło się Dziecię, śmiała się Panienka; * Nuże Kuba, nu Michale, * Nu Walaszku i ty Janie * Nu skoczno, nu.
Jak się już skończyły one radości, * Rzekł nam Józef stary, żegnając gości: * Za waszą taką szczodrotę, * I za tę miłą ochotę * Bóg wam zapłać.
Potem się Dziecięciu na sen zbierało, * Żebyśmy już poszli, rączką kiwało: * Idźże Tomku, idź Michale, * Idź ty Kuba i ty Janie * Do swej trzody.
Michał się wymawia: chodzić nie mogę; * Kiedym z budy zleciał, skręciłem nogę; * I wszyscy się upraszali, * Aby dłużej pozostali * Przy Dzieciątku.
Jakże Cię odejdziem pociecho nasza, * W tak okropne mrozy idąc do lasa? * Nie wygonisz nas stąd Panie, * Miłe nam z Tobą mieszkanie * W tej tu szopie.
Pastorałka dla rzemieślników. Kantyczki. Kolędy i pastorałki w czasie Świąt Bożego Narodzenia po domach śpiewane z dodatkiem pieśni przygodnych w ciągu roku używanych, red. Karol Miarka, Mikołów – Warszawa 1904.