Niedziela Przewodnia – pierwsza niedziela po Wielkanocy. W tradycji prawosławnej wierni udają się na groby bliskich i składają im dary. Dawniej obdarowywano również żebraków, którzy w zamian mieli modlić się za dusze zmarłych. W cerkwi rozdawano także chleb „artos”, który miał chronić przed uderzeniami pioruna, a nawet gasić pożary. Zdarzało się więc, że gdy płonęło jakieś gospodarstwo, to ludzie obchodzili je wokół z tym chlebem, by ogień ugasł. (Rozmowa z Aliną Dębowską więcej tutaj). Stąd tez nazwa: „wyprowadzać” czy „wywodzić na tamten świat przebywające na ziemi dusze zmarłych”. Przewodnią niedzielę powszechnie nazywa się także białą niedzielą – od koloru szat mszalnych, ale przede wszystkim od koloru szat katechumenów ochrzczonych w Wigilię Paschalną. W białych szatach chodzili oni przez cały tydzień od Wielkiej Nocy i zdejmowali je dopiero na zakończenie oktawy w następną niedzielę po Wielkiej Niedzieli.
W Wielki Czwartek i w Przewodnia Niedzielę śpiewano pieśń o grzesznicy. „Po umyciu nóg starcom przez kapłana i po wieczerzy rybnej w Wielki Czwartek, lud nuci pieśń legendową, wielu naleciałościami świeckimi ubarwioną.” W wielki cwartek po wiecerzy, sam Pan Jezus z nieba bieży. Jest tam studnia w carnym lesie, dziewka od niej wodę niesie. – Dziewko, dziewko, daj tej wody, (DWOK, t. 19, s. 187–188.) Seweryn Udziela w zbiorze modlitw „ludu ropczyckiego” zamieścił zbliżony tekst jako dowód całkowitej aberracji, poprzedzając go komentarzem: „Jako nabożną modlitwę odmawiają także O Dzieciobójczyni”. A zatem nie chodzi w tym wypadku o pieśń związaną z obrzędowością Wielkiego Czwartku, lecz o modlitwę, która „bywa odmawiana najczęściej jako uzupełnienie porannych lub wieczornych pacierzy, a wśród dnia w wyjątkowej jakiej potrzebie” (S. Udziela, Religia i modlitwa u ludu ropczyckiego, „Wisła” 1889, t. 3, s. 594, 600–601.) Również liczne warianty tego tekstu zebrane przez Kotulę w latach sześćdziesiątych na Rzeszowszczyźnie funkcjonowały bądź jako pieśń, bądź – modlitwa, m.in. ze wskazówką „na Wielki Post” (F. Kotula, Znaki przeszłości, s. 135.). Pieśni zebrane przeze mnie na Dolnym Śląsku od przesiedleńców z Kresów (Lwowskie), a także od reemigrantów z byłej Jugosławii oraz na Podlasiu potwierdzają poprzednie badania. Część z pieśni rozpoczynają słowa: W Wielki Czwartek po wieczerzy,W Weliki Czetwer u Weczery,Szedł Pan Jezus na przywody lub Szedł Pan Jezus po ogrodzie. Ta osobliwa modlitwa sprawia wrażenie połączenia dwóch niezależnych tekstów, tym bardziej że istnieją warianty, które kończą się spowiedzią i zbawieniem grzesznicy (diabeł w ogóle się w nich nie pojawia, a w zbiorze Kotuli jeden z takich tekstów nosi wręcz tytuł Modlitewka do św. Magdaleny). Istnieją również warianty opisujące wyłącznie spotkanie z diabłem i porwanie dziewczyny do piekła (Jezus wcale się w nich nie pojawia). Jest to zatem pieśń pokutna, stosowna na Wielki Czwartek, który w dawnej tradycji chrześcijańskiej był dniem pojednania kościoła z grzesznikami: w czasie centralnego nabożeństwa zdejmowano z nich kary nałożone za winy publiczne i przyjmowano na nowo do wspólnoty (Ks. W. Zaleski (SDB), Rok kościelny, s. 199.) Wielki Czwartek jest również dniem spowiedzi wielkanocnej – oczyszczenia duszy – dla wszystkich wiernych. Znakiem takiego oczyszczenia jest w naszej pieśni rozsypanie się w proch grzesznego ciała, czyli ten sam motyw, który zawiera pieśń o gościnnej wdowie.
Pieśń – jak stwierdził Bystroń – powstała w XVI w. w Katalonii i znana jest w całej Europie, a „osnuta jest” – według tegoż autora – na fragmencie Ewangelii Jana (4,6–26), opisującym spotkanie Chrystusa z Samarytanką przy studni. (Jezus mówi o jej pięciu mężach i szóstym nieślubnym). (J. S. Bystroń,Polska pieśń ludowa. Wybór, Kraków 1925, s. 105; przychyla się do niej C. Hernas, W kalinowym lesie, s. 234) Podobieństwo do fragmentu Ewangelii polega głównie na teofanii, której znakiem jest nadnaturalna wiedza Jezusa („Powiedział mi wszystko co uczyniłam” – mówi Samarytanka) połączona z obietnicą wody żywej; jednak tę ostatnią zastępuje w ludowych pieśniach i modlitwach wezwanie grzesznicy do spowiedzi.
Niektóre wersje pieśni „o dzieciobójczyni” zaczynają sie od słów „W niedzielę na msze ranne”, „Raniusieńko w niedzielę”, „W nedileńku raneńko”, co wiąże sie także z Niedzielą Przewodnią i „Przewodami”, o których dosłownie mowa w pieśniach („Szedł Pan Jezus na Przywody, spotkał Panne niesła wody” za B. Chmielowska, Dolny Śląsk, Lwowskie). Pieśni z centralnej Polski „Niescęsna, niescęsna godzinecka była” śpiewana dawniej na Wielkanoc, pokazuje motyw wędrujących w tym czasie dusz, często szukających odkupienia.
Kolędy z obecnościa z kozy czy turonia wykonywane podczas kolędowania z kozą- specjalnym rekwizytem lub też człowiekiem przebranym za kozę. Jedna z postaci w grupach kolędniczych chodzących po kolędzie podczas Bożego Narodzenia. Obrzędy te mają ścisły związek z przedchrześciajńskim obchodzeniem Szczodrych Godów i Nowego Roku. Z wizytami dawnych kolędników związany był cały bogaty cykl obrzędów magicznych, zaś w skład tych grup wchodziły różne postacie symbolizujące nadchodzący lepszy czas: gwiazdor dzierżący nowonarodzone Słońce (Gwiazda), zaklinające urodzaj zwierzęta (turoń, koza i konik), zwiastujące wiosnę ptaki (żuraw bądź bocian), a także inne zwierzęce maszkary (niedźwiedź, baran, kogut). Z czasem do grup kolędniczych zaczęli dołączać postacie z chrześcijańskich narracji (pastuszkowie, królowie, diabły, anioły), przedstawiciele grup zawodowych (np. policjant, lekarz, kominiarz), a także mniejszości etnicznych i religijnych (Żyd, Cygan, Turek). Przyjęło się również, że w grupie kolędniczej nie powinno zabraknąć Dziada i Baby, jak również Śmierci, przedstawianej w stereotypowy sposób w formie przywdzianego w czerń kościotrupa z kosą w ręku. Zobacz także tutaj.
Wśród różnych postaci występujących w kolędniczych grupach największą furorę zdaje się budzić słynny turoń. Jego nazwa jest nieprzypadkowa i wywodzi się od tura, wymarłego ssaka z rodziny krętorogich, którego w zamierzchłej przeszłości grupy kolędnicze ciągały ze sobą w celu odprawiania magicznych rytuałów obchodzenia ze zwierzęciem gospodarskich pól. Kreatywni ludzie na przestrzeni epok obmyślili sprawdzony sposób przebrania się za to wyjątkowe zwierzę. Na strój turonia składały się przeważnie dwa istotne elementy – wykonana z dwóch drewnianych kloców maska oraz długa szara płachta (często nazywana derką), pod którą skrywała się osoba trzymająca maskę. Maska składała się z dwóch deseczek obłożonych sierścią oraz mechanizmu, który pozwalał na tzw. kłapanie pyskiem. Ważne również było to, by nie zapomnieć o zrobieniu turoniowi zębów i języka. Podania ludowe poświadczają, że za jednego turonia przebierały się czasem dwie bądź nawet trzy osoby.
Turoń w poczcie kolędników pełni funkcję tzw. maszkary– straszydła, które poza budzeniem strachu, potrafiło także wywołać śmiech. Przyjęło się, że turoń podczas obrzędów kolędniczych prowadzony jest na sznurku bądź łańcuchu. Była to rzecz jasna pozostałość po dawnym obchodzie z prawdziwym zwierzęciem. Z czasem zrezygnowano z ciągania, tłumacząc to tym, że turoń łatwo dawał się poskromić. Gdy kolędnicy śpiewali, turoń harcował i figlował, wywołując w ten sposób śmiech bądź też strach (zwłaszcza u dzieci). Trudno było mu śpiewać wraz z resztą kolędników, aczkolwiek starał się przynajmniej mlaskać i kłapać pyskiem w rytm melodii.
Ważnym rytuałem kolędniczym było tzw. cucenie turonia. Zmęczony harcami turoń padał na ziemię, zaś zadaniem reszty kolędników było ocucenie go poprzez wypowiedzenie stosownych zaklęć, a także poprzez wlanie mu do gardła ozdrowieńczego eliksiru w postaci wódki. Po wykonaniu tych czynności, turoń wstawał, po to by dalej radośnie pląsać. Rytuał ten miał bogatą symbolikę – wiązał się z ciągłym odnawianiem się ziemi po zimie. Przypuszcza się, że symbolika Turonia ma związek z dawnym pogańskim kultem Welesa, pana zaświatów i opiekuna wszelkiej rogacizny, któremu przypisywano czasem moc przemiany w zwierzęta, m.in. we wspomnianego tura. Postać Welesa silnie łączona była z cyklem wegetacyjnym – wierzono, że to właśnie dzięki jego łaskom plony wychodziły z ziemi.
O ho ho koza, o ho ho szara! O ho ho koza, o ho ho szara! Gdzie koza chodzi tam żyto rodzi Gdzie koza tup tup, tam żyta sto kop Gdzie koza rogiem, tam żyto stogiem Gdzie koza chwostem, tam żyto mostem Chciał strzelec zwabić i kozę zabić! Co robisz? Zgroza! Niech żyje koza! Ukłoń się kozo gospodarzowi I gospodyni, by cię nagrodzili.
Do tego pałacu wstępujemy Zdrowia szczęścia więszujemy
A za tym pałacem biała kamienica Za tą kamienicą zielona pszenica
W zimę się zieleni, w lecie kwitnąć będzie Pan gospodarz obchodził ją będzie
Obchodzi, obchodzi, bo mu się tak godzi Bo sie przypatruje jak pszeniczka wschodzi
A dajcie nam dajcie jajek osiemnaście Żeby wam się kury nie kryły po chwaście Po chwaście nie kryły, jajek nie gubiły Żeby same kury do dom przychodziły
Dziękujemy za te dary, żeście nam tu darmo dali Darmo dali, a nie żałowali Żebyście się za to, do nieba dostali.
Gdy miły Jezus był w Betaniji, Żałosną mowę uczynił Pannie Maryi. Matko kochana, smutna nowina, Bo już jutro ty pożegnasz, Swojego Syna.
Ref: O Matko, Matko dla Syna Swego Gdy koniec życia nadejdzie broń mnie grzesznego Ach Jezusie mój, drogi skarbie mój, Kiedy nastąpi skonanie, Ty sam przy mnie stój.
Widzisz tę głowę pełną mądrości, W piątek tysiąc ran jej dadzą cierniowe ości. Twarz moją widzisz słońcu podobną, Zobaczysz pięściami zbitą, wielce frasobną.
Ref. O Matko moja, dla syna twego…
Me ręce, Matko, co świat stworzyły, Będą do krzyża przybite, aż porwą żyły. Widzisz me nogi, co pracowały Żeby wszystkie dusze ludzkie, zbawienie mniały.
Ref: O Matko…
I jeszcze dzisiaj masz mnie żywego, W piątek mnie piastować będziesz już umarłego. Mój Jezu drogi, Synu kochany, Dlaczegóż Cię Ojciec posłał na takie rany?
Ref: O Matko…
Do tychże słow tekst za Bronisławą Chmielowską. Dalej za: Michał Chorzępa, Pieśni o Męce Pańskiej, Kraków 2001, s. 15-19.
Pozwólże Synu, bym ja umarła, A możebym ja grzesznikom niebo otwarła. Żaden nie może w upadku srogim, Grzesznikom nieba otworzyć, gdy nie jest Bogiem. Ref: O Matko…
Ale Ty Matko, tylko człowiekiem, Którą Mi za Matkę obrał Ojciec przed wiekiem. Albo mi pozwól, żebym omdlała, Żebym gorzkiej Twojej męki już nie widziała. Ref: O Matko
Któżby Mnie płakał, Matko kochana, Kiedy uczniowie uciekną, wyjąwszy Jana. Ty sama jedna, będziesz płakała, W swoim sercu z Mojej męki bardzo bolała. Ref: O Matko…
Twa w Betanii Wielkanoc będzie, Z Magdaleną i Łazarzem, lecz gorzka srodze. Kiedy noc całą tak rozmawiali, We czwartek rano ze świtem tak się żegnali. Ref: O Matko…
Jezus uklęknął na swe kolana, Błogosław idę na męki, Matko kochana. Cóżbym za Matka, okrutna była, Bym Synowi na śmierć taką błogosławiła. Ref: O Matko…
Ale to wola Ojca Twojego, Niechaj Tobie błogosławi z nieba górnego. Żegnam wnętrzności, co Mnie nosiły, I piersi, które całego Mnie wykarmiły. Ref: O Matko…
Żegnam Twe ręce, co piastowały, Delikatne Ciało Moje, kiedym był mały. Żegnam Twe nogi, które biegały, Do Egiptu przed Herodem, gdy uciekały. Ref: O Matko…
Żegnam Twe serce, co Mnie kochało, Ojca Mego, za lud wierny, ze Mną błagało. Wszystkim Twym członkom dzięki oddaję, A jednakże Synem Twoim być nie przestaję. Ref: O Matko…
Gdy Matka Boska to usłyszała, Z rzewnym płaczem do Jezusa tak zawołała. Dziękuję Synu, iżeś Mnie przyzwał, Mnie ubożuchną Panienkę za Matkę wybrał. Ref: O Matko…
Że wszystkie prace przyjemne były, Którymi Tobie służyłam, mój Synu miły. Tak się pożegnał z największym żalem, Wybierając się na męki do Jeruzalem. Ref: O Matko…
Gdy się Pan Jezus z Matką pożegnał, Odchodząc do Jeruzalem serdecznie płakał. Matuchna Jego rzewnie płakała, Za swoim Synem płaczącym, tak wyglądała. Ref: O Matko…
Apostołowie pilnie słuchali, Na Jezusa płaczącego też spoglądali. Ach rozmyślajmy, to pożegnanie, By Jezus z Maryją przyszedł nam na skonanie. O Matko Boska, módl się za nami, Niechaj przez Ciebie Maryjo, Niebo zyskamy.
W niektórych wariantach pieśni na zmiane śpiewają refreny O Matko… i Ach Jezusie mój… po każdej zwrotce.