Moja mama dobra była, roboty mnie nie uczyła
Tylko śpiewać i tańcować i chłopoka pocałować
Moja matka fidrygantka do kielicha i do dzbanka
Do roboty ni mo chynci, a z kielicha to wykrynci.
Z góry jedziemy mamusiu, z góry jedziemy, jedziemy
Stajeneczka otworzono, do niej wjedziemy mój Boże.
Z tamty struny, na tom strone pytajom sie skąd mom żonę
Moja zona Sokolona, jeszcze lepsza jak szlachciona.
Łoi nie będziesz ty Andziu, a u tesciowy słuzyć
Ło i bedziesz uciekała aż sie będzie kurzyć.
A jak będziesz uciekała, to uciekaj przez łąki
Ło i to ludzie powiedzą, a że cie gryzą bąki.
Miałam ci ja kochaneczka, ale utopił sie w studni,
Ja żałobę utrzymuję, ale aż podłoga dudni.
Jak mi bedzie, tak mi bedzie,to sie ożynie, ożynie
Wezme żone pod pazuche, dzieci, w kieszynie w kieszynie.
I ty ity ity ity, jako bida bez kobity,
Jako takie kobicisko, ucałuje i uścisko.
Powiedziały ludzkie pyski, że ja byłem u Maryśki
A ja byłem w stajeneczce, lecz dawałem kochaneczce.
A gdybym był zegarkim, a wisiałbym na ścianie
A wybijałbym godziny wsazóweczką na sianie
Powiadają ludziska, a że kochanie szkodzi
Od kochania nikt nie umarł, a jeszcze się narodził.